Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2021

Bezsensowny zapierdol

Dzisiejsza pisowska propaganda antynauczycielska, będąca zresztą zwielokrotnioną kopią antypisowskiej propagandy antynauczycielskiej sprzed kilku lat, trafiła na podatny grunt dlatego, że odwołuje się do jednej z najświętszych dla naszego narodu wartości, którą jest bezsensowny ale widoczny zapierdol. Zapierdalać bez sensu trzeba, tak, żeby było widać, że się zapierdala, a kto nie zapierdala bez sensu, tak, żeby było widać, ten nie jest godzien szacunku, uznania czy choćby empatii. Nauczycieli przedstawia się jako darmozjadów niegodnych swoich dwóch tysięcy na rękę, ponieważ, jakoby, pracują oni tylko 18 godzin w tygodniu, a właściwie jeszcze mniej, bo przecież godzina lekcyjna to tylko 45 minut, i jak wiadomo, w pozostałe 15 minut z tej godziny nauczyciele już nie pracują, ale na ten kwadrans wyjeżdżają na wczasy. Słychać zewsząd domaganie się tego, żeby nauczyciele siedzieli w robocie 40 godzin tygodniowo i zapierdalali tak, jak zapierdala każdy porządny Polak w robocie. Ma być widać...

Książka-ulicznica

 W polskich miastach dwudziestolecia międzywojennego szanujący się księgarze z oburzeniem odrzucali propozycje wydawców produkujących najtańsze, zeszytowe wydania popularnych powieści przygodowych i sensacyjnych wzorowanych na twórczości Aleksandra Dumas ojca, Juliusza Verne’a, Edgara Wallace’a czy Arthura Conan-Doyle’a, ale z dużo większą liczbą zwrotów akcji, sugestywnych scen miłosnych i piętrowych zbiegów okoliczności pozwalających wyjść bohaterowi z największej nawet opresji. Głośno mówili zacni księgarze o swoim kulturotwórczym posłannictwie, o staniu na straży moralności publicznej zagrożonej przez zalew papierowej szmiry i pornografii. Po cichu i między sobą dodawali, że drukowane na gazetowym papierze książki są tak tanie, a ich wydawcy dają tak maleńką marżę, że ekspozycja egzemplarzy na dębowych księgarnianych regałach w drogich lokalach w centrach miast przynieść może tylko straty. Straty tym większe, że obdarta proletariacka klientela poszukująca takiej produkcji może ...

Zemsta Władczyni Podziemi, albo sztuczki przedwojennych wydawców

  W kwietniu 1932 roku, niemal równocześnie w kilku gazetach lokalnych całej Polski zaczęła ukazywać się w odcinkach powieść Antoniego Marczyńskiego „Władczyni podziemi”. Powieść jednego z najpopularniejszych i najpłodniejszych (w ciągu zaledwie 18 lat napisał ponad 60 powieści) powieściopisarzy dwudziestolecia międzywojennego natychmiast zyskała entuzjastycznych czytelników. Była to fabuła sensacyjno-kryminalna z błyskawicznymi zwrotami i przenoszeniem miejsc akcji w różne części świata, a głównym jej tematem była sprawa w tamtym czasie żywa i ważna: zorganizowany handel młodymi polskimi i żydowskimi dziewczętami, uwodzonymi lub niewolonymi przez bezwzględnych sutenerów a potem wysyłanymi do domów publicznych obu Ameryk, Afryki, Azji. Mimo że proceder taki kwitł w odrodzonej Polsce w najlepsze, co roku w ten sposób wolność, często bezpowrotnie, traciło nawet kilkadziesiąt tysięcy kobiet, twórcy literatury uważanej za wysoką nawet o tym nie wspominali, aby nie narazić się na zarzut...