Magnez
Tak teraz porobili, że na pociąg w Poznaniu czeka się w czymś w rodzaju kawiarni w hallu galerii handlowej. W kubeczku coś w rodzaju kawy, głośniki ryczą czymś w rodzaju muzyki. Przy stoliku obok trójka podróżnych z trzema wielkimi walizkami na kółkach: dziadek w swetrze w serek, wysoki, chudy, siwy na skroniach, czoło do karku. Babcia, przy kości, ruda w bluzeczce, buty modne na szpilce ortopedycznej. I wnuczka: drobna, lat jedenaście-dwanaście, warkocz na czubku głowy, bluzka ze srebrnym napisem, typ taki żywy, buja się na krześle nie dlatego, że chce, ale że musi, jakoś tak samo jej się buja. A już jej dziadek raz uwagę zwrócił. Teraz drugi raz zwraca. A że już drugi raz, rąbnął otwartą dłonią w blat stolika, zadzwoniły filiżanki. Wnuczka zatrzymała krzesło, skurczyła się, znieruchomiała.
- Jacek... - szepcze babcia.
- No co Jacek?! - słyszy w odpowiedzi. - Co Jacek?
Nie widzisz, jak się buja?
- No i co, że się buja?
- Co? - dziadek unosi się na swoim krześle. - Co?
Ty jej jeszcze broń! Widzisz, że się buja chyba, nie?
- Bo nudno... - szepcze wnuczka.
- Co ja powiedziałem?! Siedź! - dziadek gromi ją
wzrokiem, a ona znów się kurczy. Babcia nabiera powietrza w płuca, ale dziadek
gromi wzrokiem i ją, i babcia też kurczy się na swoim krześle. I odwraca głowę
w kierunku okna.
Siedzą tak może ze trzy minuty, aż w dziewczynce
znów górę bierze jakaś kinetyczna potrzeba. Nachyliła się w przód. Zaraz
wychyli się do tyłu, i się bujnie. Ale nie. Tylko troszkę się się wychyliła w
tył, spojrzała na dziadka, znów znieruchomiała.
- Babciu, mogę loda? - pyta trochę płaczliwie.
Babcia sięga do torebki, ale powstrzymuje ją dłoń dziadka.
- Siedź!
- Jacek, niech sobie zje tego loda...
- Żartujesz? Tu gofra, tam loda, tu colę...
Myślisz, że jej w domu tak dają?
- A właśnie że dają - marszczy się dziewczynka.
- Dają? To ja widzę, że będę jeszcze musiał z twoją
mamą odbyć poważną rozmowę.
- No i dobrze, mama mi nic nie powie.
- Ale ja jej powiem! - unosi się dziadek i uderza
dłonią w stolik. Obie, babcia i wnuczka kurczą się na krzesłach. I znów siedzą
tak może trzy minuty, może pięć. Aż dziadek patrzy na zegarek.
- No dobrze, idziemy!
Podnosi się, odsuwa krzesło. Tym razem ręka babci
chwyta mocno jego przedramię.
- Siadaj!
- Co?
- Siadaj! Czy ty nie zapomniałeś czegoś?!
- Zapłaciłem...
- Siadaj! - babcia unosi się energicznie i
chwytając dziadka oburącz za ramiona, sadza go na krześle.
- Co? - dziadek otwiera szeroko oczy, ale siada
posłusznie.
- A magnez? - babcia stawia torebkę na stoliku i
grzebie w niej przez chwilę.
- Oj, daj spokój... - protestuje dziadek nieśmiało.
- Co daj spokój, co daj spokój - unosi się babcia.
- Kawę wypiłeś?
- Oj, mała kawa!
- Magnez weź! - rozkazuje babcia.
- Stan przedzawałowy to nie żarty - wnuczka robi
minę bardzo rozsądną.
- Właśnie! - potwierdza babcia, wysypuje z
plastikowej buteleczki na dłoń dwie tabletki i podaje dziadkowi. - Masz!
Dziadek odbiera tabletki i połyka. Kurczy się na
krześle.
Komentarze
Prześlij komentarz